poniedziałek, 16 listopada 2015

IV

 W domu rozległ się głuchy dźwięk telefonu.
 Twarz Leo wykrzywił grymas niechęci, ale po chwili rozważania wszystkich za i przeciw, podniósł się z łóżka i ruszył w stronę salonu, by dzwonek nie obudził ani Antonelli, ani Thiago. Powoli zszedł po schodach, przecierając dłońmi twarz i próbując choć trochę orzeźwić zaspane myśli. 
 W ciemnościach potknął się o kant stolika. Zaklął, ale po chwili dotarł do swojego telefonu, który leżał na regale z książkami. Domyślił się, że to An położyła go tam, w obawie przed małym, chodzącym złodziejem, jakim ostatnio stał się ich syn.
 Odebrał połączenie.
-Tak?- mruknął, po czym ziewnął szeroko i oparł czoło o najbliższą ścianę.
-Leeeo?- spytał przeciągle głos po drugiej stronie. 
-Przy telefonie- odparł, rozpoznając tę pijacką chrypkę. 
-Ej, a wiesz, że ty fajny jesteś?- dodał i roześmiał się wpół przytomnie. 
-Vasco, gdzie ty do cholery jesteś?- Leo zaczynał już trzeźwo myśleć. Przeczesał włosy palcami na samo wyobrażenie błądzenia nocą po Barcelonie. Znowu. 
-A gdzieś...- chłopak nagle zamilkł. W tle piłkarz usłyszał kobiecy głos. Po chwili Vasco dodał- Gdzieś przy Camp Nou, jest tu taki ładny, neonowy szyld. 
-Dobrze, nie ruszaj się stamtąd. Już po ciebie jadę- odparł starszy Messi i, nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.
 Rzucił telefon na sofę i westchnął głęboko.
 Nie chciał mu po raz kolejny podawać pomocnej dłoni. Miał już dość wyciągania go z bagna.
-Leo? 
 Odwrócił się szybko i zobaczył w połowie schodów zaspaną Antonellę. Powoli wiązała sznurki cienkiego szlafroka, który uroczo zsunął się z jej prawego ramienia. 
-Wróć do łóżka, zaraz przyjdę- skłamał Messi po raz kolejny w tym tygodniu. 
-Coś się stało? Kto dzwonił?- tym razem dziewczyna nie dała się zwieść. Choć ostatnio często mu odpuszczała różne tłumaczenia, w tej sytuacji chciała postawić na swoim. Zeszła ze schodów i stanęła obok swojego narzeczonego. Przechyliła lekko głowę i spojrzała mu w oczy. Leo uciekł wzrokiem od jej bystrego spojrzenia.- Vasco, prawda?- spytała znowu. 
-Tak. Jadę po niego- odparł stanowczo Argentyńczyk, wiedząc, jaka będzie jej reakcja.   
-Ile jeszcze razy będziesz mu ratować tyłek, co? On jest już dorosły. 
-Pomogę mu tyle razy, ile będzie tej pomocy potrzebował- powiedział twardo i, mijając rozzłoszczoną Antonellę, ruszył na górę by się ubrać. 
-A jeżeli ty niedługo będziesz potrzebował pomocy? Hmm? 
 Messi zatrzymał się wpół kroku i znowu odwrócił się do swojej kobiety. 
 A jednak.
 Wiedziała. 
-Co masz na myśli?- spytał cicho, chcąc chociaż stwarzać pozory spokoju. 
 Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła minę kogoś, kto zwykle wie więcej, niż się go o to podejrzewa. Choć w połączeniu z jej ośmiomiesięcznym brzuchem ciążowym wyglądało to dość komicznie, Leo ani myślał choćby o uśmiechu. 
-To, że prawie codziennie spóźniasz się na treningi. O której wracasz. To, że pijesz trzy kawy dziennie, wczoraj nawet cztery. Że sam przysypiasz, śpiewając Thiago kołysanki... To nie powinno tak wyglądać- dodała trochę ciszej. 
 Messi uśmiechnął się w duchu. Podszedł do Anto i delikatnie objął ją ramionami.  
-Martwię się o ciebie- mruknęła prosto w jego szyję, a on w odpowiedzi cmoknął ją w czubek głowy.- I o Vasco. Może powinieneś porozmawiać z Rodrigo. 
-Pomyślę nad tym- odparł Leo i lekko pogłaskał ją po plecach, które ostatnio bolały ją coraz częściej- Dzisiaj to już ostatni raz. Obiecuję. 

~*~

 Odnalezienie klubu w okolicy Camp Nou z neonowym szyldem wcale nie należało do najłatwiejszych zadań. Prawie każdy miał neonowy szyld, a było ich może z dziesięć. 
 Ale tylko pod jednym stała czarna Yamaha R6. 
 Nic dziwnego- 5:17. 
 Dziękując Bogu, że panował jeszcze półmrok, Leo naciągnął na głowę kaptur szarej bluzy i wysiadł z samochodu. Wszedł do klubu o wdzięcznej nazwie 'Maxicano', mijając po drodze dwie, półnagie nastolatki, na których widok wzdrygnął się, ale szybko wyrzucił z głowy wyobrażenie ich życia. 
 Wnętrze lokalu było raczej puste. Przy barze siedziało kilku starszych facetów, jakaś para całowała się w kącie, a w tle leciała jedna ze starych piosenek, które pamiętał jeszcze z czasów dzieciństwa w Rosario. 
 Spokojnym krokiem przemierzył salę i usiadł przy barze, mając względną pewność, że światło nie pada mu na twarz. Jeszcze raz uważnie, lecz dyskretnie, rozejrzał się po klubie.
 Poczuł się trochę nieswojo. Raczej nie bywał w takich miejscach. Ze względu na bezpieczeństwo, z chłopakami pił raczej w willi któregoś z nich, a jeżeli już decydowali się na wizytę i imprezę w miejscu publicznym, wybierali bardziej...'ekskluzywne' lokale. 
 Po chwili jednak zauważył, że jeden z mężczyzn siedzących parę metrów dalej ma na sobie koszulkę z jego nazwiskiem. 
 Uśmiechnął się lekko. 
 Zapachniało domem. 
 Spojrzał w drugą stronę. Tuż obok niego, na blacie, leżał jakiś chłopak. Spał, wydając z siebie ciche pochrapywania. Cóż, kogoś tu melanż poniósł. 
 Nagle przed Leo pojawił się barman. Zmęczony, podejrzliwie przyjrzał się Argentyńczykowi przekrwionymi oczami, ale raczej go nie rozpoznał. 
-Co podać?- zapytał rutynowo, jakby to były jedyne słowa w całym jego życiu. 
-Właściwie to...szukam kogoś- odparł powoli Leo, na co mężczyzna zmarszczył brwi- Chłopaka, średniego wzrostu, ciemne włosy i  oczy, 20 lat- wymieniał Messi, a barman wyglądał na coraz bardziej zdziwionego. 
-O przeepraszaaam. Ja mam 19 lat, zrooozumianooo?- wymruczał ktoś po jego prawej stronie. 
 Vasco. 
 Podpierał głowę na dłoni i patrzył na Leo mętnym, sennym spojrzeniem. 
-Chyba pan znalazł zgubę- odparł trochę ironicznie barman, po czym wrócił do przecierania kieliszków. 
 Starszy Messi patrzył na chłopaka pobłażliwie, kiedy ten nieporadnie próbował wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę papierosów. 
-Wychodzimy- powiedział krótko. 
-Jeszcze chwileczkę- odparł chłopak, po czym jak zapalił, wskazał gestem głowy faceta w koszulce Barcelony i dodał- Pogadaj sobie z tamtym panem...Albo z kimkolwiek, kto chciałby poznać Lionela Messiego! 
 Zanim piłkarz zdążył zareagować, wszystkie oczy w klubie zwróciły się na niego, a Vasco ściągnął jego kaptur, całkowicie niszcząc poczucie anonimowości napastnika. 
__________________________________________________________

Lubię ten rozdział. Jest taki...normalny? 
Następny ukaże się pewnie jeszcze w tym tygodniu, bo chciałabym z nim zdążyć jeszcze przed El Clasico.
Tak więc wiecie- komentujcie, motywujcie, polecajcie, zapraszajcie do siebie- ja czekam! 
Buziaki :* ♥                
 

2 komentarze:

  1. Mam ochotę krzyknąć: "że jak?!" No jak Vasco tak mógł. W cholerę bym go zostawiła. Och, rany! Co za...
    Messi powinien zacząć bardziej martwić się o siebie i swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaje się że Leo jest za dobry , powinien chyba zająć się swoim życiem , biedny musi cierpieć bo nie potrafi nie dbać i bliskich .

    OdpowiedzUsuń