Chłopak wciągnął do płuc ciężkie, miejskie powietrze i przymknął powieki, odchylając zmęczoną głowę w tył.
Camp Nou.
Piękne miejsce. Najpiękniejsze w Barcelonie.
O tej porze było już prawie całkiem puste, po trybunach kręciło się jedynie kilku ochroniarzy, którzy byli raczej znużeni ciągłym spacerowaniem wkoło stadionu, zwłaszcza kiedy w ciągu pół roku zdarzyło się tu tylko jedno włamanie, a i to było sprawką kogoś z obsługi, kto zapomniał rzeczy z szafki pracownika.
Vasco pociągnął nosem i potarł lekko zmarznięte ramiona.
Kiedy miał 14 lat, podobała mu się pewna dziewczyna z klasy. Ładna, inteligentna, szkolna gwiazda. Bardzo chciał jej zaimponować, zwłaszcza dlatego, że ona również wydawała się być nim zainteresowana. Chłopak wpadł wtedy na pomysł, żeby pokazać jej Camp Nou. Ale w tej najpiękniejszej wersji. Nocą. I właśnie tego jednego razu, tej jednej przysługi ze strony niezawodnego wujka Leo Vasco nie zapomniał nigdy.
Klucze do wejścia dla personelu okazały się przydatne także później, kiedy obiekty jego zainteresowań zmieniały się wraz z miesiącami roku. Karta magnetyczna do loży dla VIP-ów także czasami spełniała swoje zadania.
Lecz tym razem młody Messi zdecydował się na miejsce na samym szczycie trybun. Niebo nad stadionem, choć zachmurzone, pozwalało oglądać kilka najjaśniejszych gwiazd.
Vasco znów wziął głęboki oddech. Tym razem nos podrażnił zapach murawy i coli, która zapewne wylała się gdzieś kilka rzędów niżej.
Nie chciał iść na studia.
Gdzieś miał całe to uniwersyteckie życie.
A w ogóle- prawo?
Zwykle je łamał, a teraz miał mu podporządkować praktycznie całe swoje życie. Zupełnie sobie tego nie wyobrażał. Ale z drugiej strony był to jedyny sposób, że pokazać ojcu swoją odpowiedzialność. Kiedy Vasco został wyrzucony z La Masii, właściwie stracił jego zaufanie. Miał wrażenie, że jakikolwiek szacunek i dumę również. Chciał mu pokazać, że potrafi. Że Rodrigo Messi ma syna, którym może się pochwalić.
...ale studia? Prawnicze? I całe życie z daleka od piłki?
Skrzyżował ręce na piersi i pokręcił głową. Nie, to nie miało żadnego sensu.
W tej chwili pomyślał, że jednak dobrze zrobił, decydując się na inny termin złożenia papierów na uniwersytecie.
Wyciągnął z kieszeni kurtki zapalniczkę i paczkę papierosów, po czym w zamyśleniu pokręcił nimi w dłoni. Obiecał, że rzuci. Obiecał ojcu. Obiecał Leo.
A chuj.
Wyjął jednego z opakowania i podpalił końcówkę. Już po chwili jego płuca zaczęły oddychać tytoniowym powietrzem, a nad głową uniosła się delikatna chmura dymu. Wciąż pamiętał ten dzień, kiedy pierwszy raz zapalił. Miał 15 lat i szalonych znajomych. I choć zawsze był raczej liderem grupy niż jednym z ich anonimowych członków, zapalił pierwszego papierosa jako najstarszy z klasowych kolegów. Tej inicjacji nie wspominał raczej dobrze. Kaszlał tak głośno, że nakryła ich jedna z nauczycielek. Skończyło się naganą.
Drugi raz zapalił 2 lata później, krótko po tym jak wyrzucili go z La Masii. Potem palił już cały czas.
I tak jego myśli znów wróciły do tego samego tematu.
La Masia. A jak La Masia to piłka. Jak piłka to Barcelona. A jak Barcelona...to Munir.
Poczuł, że ściska papierosa już zbyt mocno. Wspomnienia w nim nie umarły, tego jednego był pewien.
Na ten moment studia były wyżej niż piłka. Chciał to sobie wmówić i szło mu to całkiem nieźle. Ale czy to miało jakikolwiek sens?
Chciał grać. Kochał to. Wiedział, że jest w tym dobry. A chciał to tak po prostu...
-Pierdolę to- mruknął i, wstając z krzesełka, wyrzucił niedopałek, po czym przycisnął go butem.
Motor jakby sam znalazł drogę do klubu. Wargi same znalazły brzeg kieliszka. A stępione myśli spokój.
__________________________________________________________________
Wiem, krótki i w ogóle. Przepraszam. Ale ten przerywnik musiał się pojawić.
Następny rozdział w następnym tygodniu.
Kocham :3
Buziaki :* ♥
Im więcej czytam, tym bardziej się wkręcam w to opowiadanie. Zastanawia mnie jakie znaczenie w tej historii ma Munir. No cóż mogę więcej powiedzieć? Świetny! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Pozdrawiam,
Ana :)
Popieram koleżankę powyżej. Można się wkręcić co raz bardziej z każdym następnym rozdziałem. Jestem pewna, że będę tutaj zaglądać, bo chciałabym poznać ciąg dalszy tej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak to się stało, że ja nie skomentowałam?! o.O
OdpowiedzUsuńCo ja mogę tu dużo powiedzieć... Jak zwykle genialne! Widzę, że Vasco to niezłe ziółko, co mi się jak najbardziej podoba, oczywiście :D Mam jednak nadzieję, ze Leo postawi go do pionu, jak na dobrego wujka przystało!
Czekam z niecierpliwością na kolejne i zastanawiam się co tam dla nas przygotowałaś :D
xx