środa, 14 października 2015

II

 Kiedy tylko Leo wyszedł, trzaskając z impetem drzwiami, w mieszkaniu zrobiło się bardzo spokojnie. Wręcz podejrzanie cicho. 
 Vasco spojrzał za okno i odprowadził kilka samochodów do rogu ulicy, gdzie wszystkie skręcały. Przyjrzał się starszej pani, idącej chodnikiem z torbą wypełnioną zakupami i przez chwilę jego wzrok zawisł na jakimś sprzedawcy, który przecierał szyby swojego sklepu. 
 Nigdy nie rozumiał, dlaczego jego wujek tak bardzo naciskał na to, by dalej grał. Zawsze wierzył w niego bardziej niż inni, zawsze więcej mu mówił, bardziej mu ufał. Vasco bardzo go przez co cenił. Ale co do piłki nigdy się z nim nie zgadzał. Nawet kiedy Leo mówił mu, że jest dobry, że zasługuje na minuty na boisku, Vasco nie łączył swojej przyszłości z futbolem. Zwłaszcza teraz, kiedy miał szansę dostać się na najlepszy wydział studiów prawniczych w kraju. I to nie dzięki nazwisku, a dzięki swojej wiedzy i umiejętnościom, czego w świecie Lionela Messiego, w świecie pięknych stadionów, spotkań o wielkie zwycięstwa- raczej by nie było.
 Pokręcił głową i zaczął się bawić paskiem od swojego zegarka.
 A to wszystko przecież mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.
 Gdyby nie ten jeden dzień w La Masii.
 Zamknął oczy i westchnął głęboko.To nie miało sensu. Myślenie o tym, drążenie, analizowanie. Nie. Całkowicie bez sensu. 
 Vasco wstał z kanapy i ruszył niespiesznie do kuchni. Po przejrzeniu zawartości lodówki stwierdził, że jednak będzie zmuszony do jedzenia na mieście i zrobienia zakupów. 
 Wziął szybki prysznic, założył jeansy i szarą koszulkę, a podczas wiązania sznurówek butów tknęła go nagła myśl.
 Ścigacz. Poprzedniego wieczora jego maszyna została pod klubem, z którego zabrał go Leo. 
-O kurwa- szepnął sam do siebie w osłupieniu. 
 Zabrał z salonu kurtkę i teczkę z papierami na studia, przekręcił klucz w zamku drzwi i wybiegł z kamienicy. 

~*~

  Gmach uniwersytetu wyglądał bardzo majestatycznie. Budynek z czerwonej cegły, z białymi, delikatnymi wykończeniami był naprawdę jednym z bardziej reprezentacyjnych wśród wszystkich barcelońskich uczelni. 
 Ale było to nic, w porównaniu z La Masią. Vasco szybko wyrzucił z głowy tą myśl. 
 Pod klubem okazało się, że ścigacz nienaruszony stał tam całą noc. Chłopak na jego widok odetchnął z ulgą. 
 Odwrotnie zaś było z tym, co widział teraz. Niekoniecznie mu się ten widok podobał. Czuł, że kiedy patrzył na te ściany, schody, okna, powietrze dosłownie stawało mu w płucach. 
 Nie był pewien, czy studia to najlepsza z możliwych obecnie opcji. Wiedział jednak, że najrozsądniejsza. Zgasił silnik ścigacza i zdjął kask, po czym przeczesał włosy palcami.
 A może rezygnowanie z marzeń wcale nie było takie rozsądne, jak mu się wydawało?
 Na uczelnię wszyscy młodzi ludzie szli uśmiechnięci, zadowoleni. Pewnie studia prawnicze były szczytem ich ambicji. Dumą i pewnością siebie czuć było od nich na kilometr. 
 Od większości również pieniędzmi.
 Vasco jednak wcale nie czuł, że to tutaj powinien być. To nie było to, co chciał w życiu robić. Jakoś nie wiedział siebie za 10 lat na sali sądowej pod krawatem. 
 Pokręcił lekko głową.
 Abstrakcja. 
 Czysta abstrakcja. 
-Od kiedy to na studia prawnicze przyjmują takich typów? 
 Vasco odwrócił się gwałtownie, podążając za źródłem tego pretensjonalnego głosu. Jego oczom ukazała się jedynie burza rudych włosów, pochylona nad papierami na ławce. 
-"Takich"?- spytał, nie do końca rozumiejąc, co znaczą te słowa. 
 Miedziane loki odsłoniły ładną, lecz złośliwie wykrzywioną twarz, kiedy dziewczyna podniosła na niego spojrzenie. 
-Motor, skórzana kurtka, zapach fajek, dziara na nadgarstku- wyliczała, krzywiąc się co raz bardziej- Myślisz, że cię przyjmą dlatego, że masz ustawioną rodzinkę i dobre nazwisko, czy po prostu jesteś naiwny? 
 Vasco uśmiechnął się pobłażliwie. 
-Ho ho ho, droga pani. Szybko mnie podsumowałaś- odparł spokojnie, jakby jej argumenty i oskarżenia nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. 
 Zsiadł ze ścigacza, schował kask pod siedzenie i wyjął teczkę z papierami, po czym znowu odwrócił się do rudowłosej dziewczyny.
-To nie była odpowiedź na moje pytanie- powiedziała z uporem, nie dając za wygraną. Zanim jednak Vasco zdążył cokolwiek odrzec, widocznie zauważyła podpis na teczce, bo dodała szybko- No tak. Messi. Nazwisko robi swoje. 
 Chłopak prychnął cicho, a ona wróciła do szukania czegoś w swoich papierach. 
-Idź. Może nawet wpuszczą cię na początek kolejki jak pomachasz rodzinnym zdjęciem z piłkarzem. 
 Skrzywił się, słysząc te słowa. 
 Właśnie dlatego nigdy nie przyznawał się do swojego nazwiska, a przynajmniej unikał tego tak często, jak było to możliwe. Za każdym razem wymyślał coś na poczekaniu, tylko po to, by ludzie traktowali go normalnie. Dziękował Bogu, że nie jest podobny do Leo z wyglądu. Tylko uśmiech mieli taki sam. 
 Mimo zgryźliwej uwagi dziewczyny, szeroko rozciągnął usta. Zrobił kilka kroków i usiadł na ławce obok niej, nastawiając twarz do słońca.
-A wiesz, jakoś mi się nie śpieszy- odparł, udając całkowite rozleniwienie. 
 Tym razem to ona prychnęła. Chłopak, uznając to za ciche przyzwolenie na rozmowę, wyciągnął do niej dłoń.
-Vasco.
 Rudowłosa spojrzała na jego rękę, po czym spokojnie wróciła do swoich papierów. Nie odpowiedziała. 
 Messi wrócił do wcześniejszej pozycji i jak gdyby nigdy nic zmrużył oczy, znów nastawił twarz w kierunku ciepłych promieni słonecznych, układając się wygodniej na ławce. 
-Mi również miło cię poznać, bezimienna dziewczyno o miedzianych włosach i pięknych oczach, która ma dzisiaj chyba wyjątkowo słaby humor- powiedział.
 Uchylił jedną powiekę i kątem oka zauważył jej lekki uśmiech.
-Elena- odparła po chwili. 
 Vasco w myślach przybił sobie piątkę. 
 Każda dziewczyna w końcu ulegała. Jakoś nigdy nie miewał z tym problemu. Większość z jego szkolnych koleżanek go lubiła, więc często rozmawiał z nimi na różne tematy, odkrywając tą płeć w każdym możliwym zakresie. Zwykle wiedza ta była bardzo pomocna.
 Elena chyba planowała powiedzieć coś niezbyt złośliwego, ale pewnie się rozmyśliła, bo na jej usta wszedł sztuczny uśmiech. Odwróciła się do Vasco. 
-To ile już dziewczyn na to wyrwałeś, Messi? Więcej niż na ten swój motorek?- jej głos był uderzająco pewny. 
-Eee- zdążył jedynie wymruczeć w osłupieniu, bo dziewczyna wcisnęła swoje papiery do torby, zarzuciła ją na ramię i wstała z ławki, zasłaniając mu światło słoneczne.
-Albo wiesz? Nie odpowiadaj. Wątpię, że naprawdę umiesz do tylu liczyć- powiedziała, odwróciła się i już po chwili przecinała plac przed budynkiem, wystukując obcasami równy rytm. Jej kwiecista sukienka lekko powiewała na jeiennym wietrze, a Vasco przez następne parę minut zastanawiał się czy został obrażony czy skomplementowany. 
_________________________________________________________


Jest II. Mi się całkiem podoba.
Dziękuję za ten jeden, samotny komentarz pod I. 
Mam pomysł, żeby założyć stronę na fb, związaną z blogiem. Hmm?
Vasco. Kocham. Go.
Do następnego :3
Buziaki :* ♥

 

2 komentarze:

  1. No bez jaj.. ja nie wiem dlaczego tak słabo z komentarzami jest... Przecież piszesz świetnie! Jak tylko dodam coś na mojego bloga to zrobię Ci reklamę :)
    I jest Elena! Lubię takie początki znajomości :D Vasco i dobre kontakty z płcią przeciwną? No kto by pomyślał... xd
    Poza tym, chłopie! Olej prawo, zostań piłkarzem :D Piłkarze są fajni prawda? Prawda? Prawda!! No xd
    Dobra, jestem chora i funkcjonuje na tabsach więc chyba majaczę xd Taaak, rozdział krótki. Właśnie, krótki. Za krótki. Powinien być dłuższy. Zdecydowanie. Ale rozmiar nie ma znaczenia, liczy się jakość. Więc podobało mi się bardzo i chcę już następny!

    A u mnie kiedy się coś pojawi, nie mam pojęcia. Nie mam mocy, weny ani chęci do pisania :( wypaliłam się chyba :(

    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, tak jakby trochę racji w głosie tej dziewczyny było, bo w sumie to takie podejście tu i tam bywa normalnym. I zgadzam się. On się nie nadaje na studia prawnicze, ani inne takie "sztywne". Zdecydowanie nie.
    Poza tym, Elena to pyskata dziewucha XD Ciekawie.

    OdpowiedzUsuń