wtorek, 5 stycznia 2016

IX

 Zapraszam do udziału w ankiecie :)

—Vasco?
 Chłopak poczuł silny ucisk w klatce piersiowej i smak krwi na ustach. Stęknął głośno i skrzywił się z bólu.
 Pamiętał tylko kilka pierwszych uderzeń. Domyślał się, że później po prostu stracił przytomność. Cóż, musiał przyznać, że pomimo wielu umiejętności, nie miał szans z tymi ludźmi. Ludźmi Munira. 
 Zebrał wszystkie swoje siły i spróbował odwrócić się na plecy, w czym ewidentnie pomogła mu czyjaś dłoń. Od razu nabrał więcej powietrza, po czym odkaszlnął kilkakrotnie. 
—Vasco...— Głos, który wypowiadał jego imię, był jakby oddalony, ale mimo to, wydało mu się, że skądś go kojarzy. 
 Kilka razy odetchnął głęboko, wciąż czując kłujący ból przy każdym ruchu żeber, wypieranych przez płuca. Nagle pomyślał, że to głupie, zdać sobie sprawę jak trudna może mu się wydać tak prosta czynność. Zaryzykował lekkie uchylenie powiek. 
 Jego oczom ukazała się tylko szara plama, pozbawiona żadnych konkretnych kształtów. Świat zawirował trochę szybciej niż chwilę wcześniej, więc szybko zamknął oczy z powrotem. 
—Boże, mam dzwonić po pogotowie?— Słowa, które co chwilę napływały do jego głowy, wydawały mu się coraz bardziej zdenerwowane, pełne napięcia.
 Szukał w pamięci tego znajomego głosu. I znalazł. Ta dziewczyna spod uniwersytetu. Elena.
—Nie panikuj— mruknął z trudem i skrzywił się jeszcze bardziej. 
 Spróbował jeszcze raz unieść powieki. Mimo szalonej karuzeli i bólu, z jakim się to wiązało, usiłował skupić spojrzenie na tym, co miał przed sobą,czyli na rudych włosach dziewczyny i jej przerażonych oczach. 
—Co się stało? Kto ci to zrobił?— pytała, chyba bardziej przerażona całą tą sytuacją niż Vasco. 
—El, skup się i słuchaj.— Vasco starał się, by jego głos zabrzmiał stanowczo. Westchnął raz jeszcze i dodał— Mieszkam kilka ulic stąd. Pomóż mi wstać.
 Elena, mimo wielkiego strachu w oczach, pokiwała kilkakrotnie głową i podała mu rękę. 

~*~ 
  
 Leo wszedł do ośrodka treningowego ze średnio optymistyczną miną. Przywitał się z obecnymi w holu, po czym spokojnie skierował się do szatni. 
 Zachowanie Antonelli trochę się zmieniło. Nie unikała go już, ale wciąż jasno dawała mu do zrozumienia, że nie jest zadowolona z tej sytuacji. Martwiła się, a on nie mógł jej za to winić. Ale teraz wiedział już, że niezależnie od decyzji, jaką podejmie, An będzie co najwyżej zła, ale wciąż będzie go wspierać. To była znaczna poprawa.
 Z drugiej jednak strony wciąż pozostawało wiele nierozwiązanych spraw.
 Główną z nich był Vasco. Chłopak co prawda po sobotnim meczu wspomniał coś o końcu wakacji i składania papierów w czasie zimowej rekrutacji. Ale Leo jakoś nie szczególnie przypadły do gustu te słowa. Nie wyobrażał sobie, żeby taki talent marnował się na uniwersytecie z przeświadczeniem, że nie nadaje się do gry w piłkę.
 Bo się nadawał. Bardziej niż ktokolwiek inny. 
 Ale na razie miał inny problem. We wtorek wyjazd do Japonii na KMŚ, później świąteczne rozjazdy i kluczowa sprawa- Rodrigo. Spotkanie z jego bratem było wręcz nieuniknione. A jeżeli spotkanie, to i temat Vasco i jego studiów. 
 Leo musiał zyskać na czasie. Wymyślić jakąś wiarygodną historię, by tylko dostać kilka dodatkowych dni na przekonanie Enrique, by zgodził się na jakąkolwiek prezentację umiejętności Vasco. To mogło się udać, ale piłkarz miał nadzieję, że jego bratanek byłby w stanie zachęcić do siebie Lucho na tyle, by nie musieli polegać na sympatii trenera do La Pulgi. 
 Zrezygnowany, pokręcił głową. Misterny plan. Nigdy nie był w takich dobry. 
 Wszedł do szatni, szybko założył strój treningowy i udał się od razu na boisko. Tego dnia, od bardzo dawna, był na treningu pierwszy. Pusta murawa wiała nudą, ale Leo, nie zwracając uwagi na brak towarzystwa, zaczął ćwiczyć, a do jego głowy znowu napłynęły myśli. 
 Jego pomysł nie uwzględniał jednego. Złości Enrique, która z pewnością nasiliła się w wyniku ostatnich wydarzeń. Mogło to być lekko problematyczne. Ale wystarczyło tylko, by zgodził się zobaczyć Vasco i trochę jego umiejętności. Wierzył, że to wystarczy. 
 Wierzył, bo Vasco zawsze wykazywał swego rodzaju wyjątkowość. I nie chodziło tylko o jego talent. Inteligencję miał ponadprzeciętną. Nie bez powodu jego wyniki w nauce pozwalały starać się o studia prawnicze, choć Leo nie przypominał sobie, by widział go przy nauce.
 Vasco miał tę iskrę. I La Pulga nie rozumiał, skąd u niego takie zaparcie, by nie pokazać jej innym. A miał, co pokazać. 
 Messi przestał robić pompki i wstał, chcąc przejść do biegu. Nagle poczuł bolesne ukłucie w kolanie i zamarł. Choć od zakończenia rehabilitacji minął już prawie miesiąc, wciąż miewał takie sytuacje. Bał się mówić o tym Enrique, który już i tak manewrował szpitalnym składem, więc ograniczał się do leczenia we własnym zakresie. Co równało się z delikatnym rozmasowywaniem kolana, okładaniem do lodem i strzelania wyłącznie drugą nogą, czego na szczęście nikt jeszcze nie zauważył i nie uznał za podejrzane. 
 Leo wiedział, że to skrajna nieodpowiedzialność. Ale szczerze wolał już to niż całkowite odsunięcie od piłki i dezaprobatę w oczach trenera. Lekko pokręcił kończyną, zgiął ją i wyprostował, a kiedy stwierdził, że ból chwilowo go opuścił, zaczął biegać, ale trochę wolniej niż zamierzał. 
—Leo! 
 Messi szybko odwrócił się stronę tunelu. Tuż przy nim, na granicy boiska, stał Enrique. Miał minę zachmurzoną nawet bardziej niż zwykle, co zdecydowanie nie wróżyło nic dobrego. Piłkarz szybko podbiegł do Lucho. 
—Dzień dobry, trenerze— powiedział, łapiąc oddech. 
—Dzień dobry— odparł Luis i przez chwilę mierzył go wzrokiem, po czym dodał—Widzę, że się nie oszczędzasz. Jak twoje kolano? 
 Leo pomyślał o sytuacji sprzed kilku minut i uśmiechnął się uspokajająco. 
—Już wszystko w porządku, czuję się dobrze— odrzekł, całkiem przekonująco.
 Enrique przez chwilę kiwał głową, czekając na coś więcej z ust swojego podopiecznego. 
—Chciałbym przeprosić, za wczorajszą sytuację. Naprawdę zapomniałem o tej konferencji- powiedział Messi, starając się patrzeć trenerowi w oczy. Było mu naprawdę głupio. 
—Tu nie chodzi o przepraszanie— powiedział szybko Lucho— Nie chcę ciągle tego słuchać. 
 Leo zmarszczył brwi. 
—Jesteś zawieszony.
 Poczuł, że powietrze zablokowało mu się w płucach. Nie potrafił uwierzyć w to, co usłyszał.
—Co?— spytał bezgłośnie, tracąc ostrość obrazu przed oczami. Zamrugał kilkakrotnie. 
—Wiesz, co to znaczy. Nie grasz, obcinam ci pensję, masz jeden trening w tygodniu. Reszta jest w papierach w sekretariacie. Podpisz, jak będziesz wychodził.— Enrique mówił stanowczo i spokojnie. Kiedy skończył, jakby nigdy nic przeniósł wzrok na swoją teczkę i jakieś dokumenty. 
—To...tak na poważnie?— spytał Leo drżącym ze zdenerwowania głosem. Po chwili dodał głośniej—Czy to tylko jakiś pieprzony żart?
—Messi, idź do domu. Nie będę teraz z tobą rozmawiać. I nie kontaktuj się z mediami, sam podam informację— powiedział Lucho, po czym znowu spojrzał na Messiego—Nie jedziesz do Japonii. Idź już, niech chłopcy cię nie widzą. 
 Teraz piłkarz już stracił nas sobą kontrolę.
—Z nimi też mam się nie kontaktować, hm?— spytał z goryczą w głosie— Genialny pomysł! 
—Przestań—odparł spokojnie Enrique, po czym dodał—Proszę, Leo, idź już. 
 Messi poczuł, że zaraz wybuchnie. Mruknął coś na pożegnanie, po czym minął trenera i ruszył do szatni. Gdzieś w połowie drogi zrozumiał, że idzie już tylko dlatego, że gdyby się zatrzymał, widok całkowicie przysłoniłyby mu łzy.
__________________________________________________________

No i jest.
To głównie przemyślenia Leo, ale mam nadzieję, że nie będziecie narzekać na brak akcji. 
Dziękuję za wszystkie miłe słowa i komentarze. To wszystko wiele dla mnie znaczy. Dziękuję. 
Buziaki :* ♥ 
 

5 komentarzy:

  1. Przez chwilę jakbym zapomniała jak się oddycha. Przesunęłam wyżej i przeczytałam drugi raz i to samo.
    Zawieszenie dla Leo? Czysty nonsens. Szybciej z klubu wyleciałby trener, niż zawieszono by Messiego. No, ale tak czy siak naprawdę zaskoczyłaś nas tym i to bardzo! Jestem cholernie ciekawa co z tego wyniknie i co będzie dalej!
    Tak samo z Vasco. Chcę wiedzieć więcej na temat jego "kosy" z Munirem, bo w ostatnim rozdziale tylko i wyłącznie nas podrażniłaś, a chcemy wiele więcej!
    I nie każ mi czekać długo na kolejny rozdział, bo w oczekiwaniu idzie zwariować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER!!! Twoje opowiadanie czyta sie z zapartym tchem, nie moge sie doczekac na nastepny rozdzial!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, mamuniu!! :o Zatkało mnie - dosłownie! Leo zawieszony? I to przez co? Przez to, że troszczy się o Vasco? Ech, mam nadzieję, że Vasco się w końcu ogarnie. Powinien powiedzieć wujkowi o tym, co zrobił Munir.
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Borze zielony i szumiący...! Jak to tak można zawiesić Messiego, no jak!? Przeżyłam szok. Nie wygląda to dobrze, bo zawieszenia nigdy nie są dobre...
    No, a przynajmniej ktoś Vasco pozbierał, co by chłopina nie umarł gdzieś tam...
    Niech oni obaj się jakoś ogarną, ba, niech ich ktoś ogarnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Leo zawieszony... No trzymajcie mnie! Czuję, że nie będzie dobrze. Nie! Ja jestem pewna, że nie będzie dobrze. Biedny Leoś :( A Anto? Kobieta tyle problemów ma, a tu jeszcze coś takiego. Jak można? Mam jednak cichą nadzieję, że ta sprawa w jakimś stopniu odbije się na Vasco. Pozytywnie oczywiście. Może coś zrozumie? Może przestanie się zachowywać jak rozkapryszony dzieciak. I właśnie! Elena, w końcu się pojawiła. Bo ja tu w sumie czekam i czekam na to, aż dziewczyna zaznaczy jakoś bardziej swoją obecność w tym opowiadaniu. Co do poprzedniej akcji Munira... No nie polubimy się kolego, oj nie. Mam nadzieję, że Vasco wygryzie Cię z Blaugrany, bo takich osób to my tam nie potrzebujemy!!
    No, to wylałam swoje smutki i żale xd
    A teraz życzę Ci weny, chęci i czasu! :*

    OdpowiedzUsuń