piątek, 15 stycznia 2016

X

Wściekły Leo wpadł do szatni i, nie rozglądając się nawet po pomieszczeniu, ruszył szybkim krokiem do swojej szafki. Otworzył ją zamaszystym ruchem, wyjął swoje rzeczy i wcisnął je niedbale do torby treningowej. Wszystko, co robił, było chaotyczne, pełne złości i frustracji. 
 Zatrzasnął drzwiczki, a kiedy odskoczyły, nie łapiąc zamka, uderzył w nie jeszcze raz, tym razem mocniej.
—Co się stało?
 Głos Pique wyrwał go z tego dziwnego transu, ale Messi nie odwrócił się do przyjaciela. W swojej bezmyślnej szarpaninie nie wziął pod uwagę, że może nie być w szatni sam.
—Leo?— dodał Geri, nie słysząc żadnej odpowiedzi. 
 Argentyńczyk westchnął głęboko i przetarł twarz dłonią. Odwrócił się i oparł głowę o szafkę, zaciskając mocno powieki. 
—Zawiesił mnie— odparł półgłosem, czując, że nie ma siły wydobyć z siebie pełnego dźwięku.
 Pique uniósł wysoko brwi.
—Pierdolisz— powiedział z niedowierzaniem, przerażony tą myślą równie mocno jak Messi.
 On zaś uspokoił trochę oddech i po chwili podniósł powieki, za którymi jednak wciąż kryło się błędne spojrzenie. Choć to wszystko wydawało mu się tak niewiarygodne, było prawdziwe. Musiał zacząć trzeźwo myśleć.
—W ogóle to mnie tu nie wiedziałeś— powiedział już trochę spokojniej. Odepchnął się od szafki i wziął swoją torbę, po czym ruszył pewnie do wyjścia.
—Leo!— krzyknął za nim Gerard, chcąc go zatrzymać. 
—Odezwę się— rzucił na odchodne, przez co miał nadzieję, że chociaż trochę uspokoi przyjaciela.
 I siebie. 

~*~


 Vasco jęknął cicho i skrzywił się z bólu. W głowie miał jeden wielki szum, który przypominał mu trochę zakłócenie telewizora. Problem był tylko taki, że nie mógł tego wyłączyć.
 Spróbował zamrugać, a kiedy stwierdził, że jego źrenice przyzwyczaiły się już do jasności, otworzył oczy. Choć kształty jeszcze zlewały się ze sobą, a cały obraz nie był zbyt wyraźny, pewnie rozpoznał znajome meble. Był w swojej sypialni. 
 Nieporadnie starał się podnieść na łóżku do pozycji siedzącej. Wciąż krzywił się z bólu- każdy ruch zadawał mu go więcej niż się spodziewał. 
 Pamiętał Elenę. Pomarańcze, którymi pachniała i rude włosy. Że pomogła mu dojść do mieszkania. Przez chwilę zastanawiał się, czy może postanowiła zostać, czy wyszła.
—El?— powiedział słabo, zachrypniętym głosem.
 Usłyszał kroki w salonie i po chwili dziewczyna stanęła w wejściu do sypialni. Uśmiechnęła się na jego widok. Było w tym uśmiechu coś uspokajającego. 
—Jak się czujesz?— spytała cicho, nie chcąc go zbytnio drażnić zbyt głośnymi dźwiękami.
—Średnio— odparł, znowu krzywiąc twarz. Powoli dotykał żeber, sprawdzając w jakim są stanie. Kilka z nich było obitych i miał wrażenie, że będą na nich piękne siniaki.
 Elena zrobiła parę kroków i usiadła na krańcu łóżka, podciągając pod siebie jedną nogę. Teraz Vasco widział ją wyraźniej. 
 Miała na sobie ciemne jeansy i kwiecistą koszulę. Jej twarz okalały długie, rude fale, które poskromiła, zakładając je z jednej strony za ucho. Musiał szczerze przyznać, że El była bardzo ładna. Za pierwszym razem chyba tego nie zauważył. 
 Kiedy tak się jej przyglądał, nagle poczuł krew na ustach. Odruchowo dotknął dolnej wargi.
—Rozcięta— powiedziała szybko Elena, widząc jego zmarszczone brwi. Skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się lekko.— Jak tutaj doszliśmy, trochę cię obejrzałam. Masz kilka siniaków, większość na żebrach— powiedziała spokojnie, a kiedy Vasco rzucił jej nieufne spojrzenie, dodała, uśmiechając się szerzej— Bez obaw, nie rozebrałam cię.
—No ja myślę— odparł Messi i dodał po chwili— Byłoby mi trochę głupio, że taka dziewczyna widzi mnie nago dopiero wtedy, jak jestem nieprzytomny.
 Elena prychnęła śmiechem. Vas tylko rozciągnął lekko usta, nie odwracając od niej wzroku. Westchnął głęboko i postanowił zejść z łóżka, więc po krótkim namyśle zaczął zsuwać nogi z materaca.
—Nie radziłabym— powiedziała szybko dziewczyna— Być może mocno oberwałeś w głowę. To nie jest zbyt dobry pomysł. 
 Vasco spojrzał na nią uspokajająco i po chwili podniósł się do pionu. Początkowo świat zawirował, ale od razu poczuł podtrzymującą go dłoń. Zamrugał kilkakrotnie, przełknął nerwowo ślinę i mruknął:
—Ok, możesz puścić. 
 Elena powoli i niechętnie wycofała swoją asekurację. Chłopak odetchnął głęboko, zamknął oczy, a kiedy je otworzył, zrobił pewny krok do przodu. Zachęcony tym, że względnie przestało mu się kręcić w głowie, zrobił kilka następnych i spojrzał na Elenę.
—Widzisz? Nic mi nie jest.
 Dziewczyna uniosła brwi, ale nie odpowiedziała. Vasco zaś trochę pewniej ruszył do salonu. Cały czas czuł na sobie wzrok rudowłosej, która, mimo tego, nie zatrzymywała go ani nie kazała uważać.
 Messi przerwał więc swój spacer dopiero w kuchni. Wyjął z szafki szklankę i drżącą ręką nalał do niej wody. Odwrócił się i oparł o kuchenny blat. Elena właśnie usiadła przy wysepce naprzeciwko niego. Podparła brodę pięściami i lekko zmrużyła oczy. 
—Kto ci to zrobił?— spytała nagle.
 Vasco przez chwilę wodził palcem po wzorze na pustym już naczyniu, po czym spojrzał na dziewczynę.
—Dziękuję, że mi pomogłaś. Ale proszę, nie wtrącaj się w moje problemy— odparł chłodno, patrząc jej w oczy.
 Ona, mimo tego, co usłyszała, jedynie lekko przechyliła głowę, jakby czegoś nie rozumiała. 
—I tyle? 
 Vasco zmarszczył brwi.
—Naprawdę myślisz, że teraz ładnie się uśmiechnę i wyjdę? W nocy zrobiłam to, o co prosiłeś, ale teraz dopilnuję, żebyś trafił do szpitala— powiedziała pewnie.
—Żadnego szpitala— zaprotestował szybko. 
—Dlaczego?— oburzyła się się, rozkładając ręce— Powtarzałeś to przez pół nocy. 
—Bo nie.
—Rzeczywiście, bardzo logiczne wytłumaczenie. Możesz mieć pęknięte żebro albo wstrząśnienie mózgu. Jako niedoszła studentka medycyny, stanowczo sugeruję wizytę u lekarza— powiedziała surowo, po czym skrzyżowała ręce na piersi. 
 Messi prychnął śmiechem i wywrócił oczami. I dopiero wtedy zrozumiał, że przecież najlepszą formą obrony jest atak. Zrobił kilka kroków, pochylił się nad blatem naprzeciwko Eleny i spytał półgłosem: 
—A ty? Dlaczego mi pomagasz? I co tam w ogóle robiłaś?
 Elena uśmiechnęła się lekko i jeszcze bardziej zbliżyła do niego swoją twarz. 
—Po pierwsze to akurat na tej ulicy remontują moje mieszkanie, a ja tam ostatnio coś zostawiłam. A po drugie- wiesz, Messi, typowi, szarzy ludzie robią coś czasem bezinteresownie— mruknęła, po czym dyskretnie przeniosła wzrok na jego usta.
 Vasco musiał przyznać, że była naprawdę niezła, a jej zadziorny charakter był równie pociągający jak ciało.
—Nie, nie wierzę. To zbyt banalne— odparł, lekko się krzywiąc. 
—Dobra, postawię sprawę jasno. Albo powiesz mi, kto i dlaczego ci to zrobił, albo dzwonię po pogotowie— powiedziała stanowczo, opadając na oparcie krzesła.
 Vasco powoli się wyprostował i zmarszczył brwi.
—A jeżeli powiem?— spytał, nie bardzo chcąc przystać na ultimatum dziewczyny. 
—I tak zadzwonię— odparła bez dłuższego zastanowienia. 
 Chłopak przechylił głowę i spojrzał na nią, znacząco unosząc jedną brew.
—...no dobra, nie zadzwonię— mruknęła niezadowolona— Ale w zamian oczekuję naprawdę wyczerpujących opisów. 
 Vasco westchnął głęboko. Jakoś nie szczególnie miał ochotę opowiadać jej o historii swojego życia, zwłaszcza, że nie było się czym chwalić. Większości tego, co musiałby jej zdradzić, nie wiedział nawet Leo. Nikt nie wiedział.
 Po chwili usiadł przy wysepce naprzeciw Eleny. 
—Kiedy miałem 10 lat, Leo postanowił, że zapisze mnie do szkółki Barcelony- La Masii- bym kontynuował rodzinną tradycję, czy jakoś tak. Podobno miałem talent. Więc idąc za radą brata ojca, który był dla mnie wtedy wielki autorytetem, jako osoba, która mimo przeciwności osiągnęła sukces, zacząłem grać częściej niż tylko dla zabawy. Ale niestety, tak to już jest, że kiedy masz w rodzinie piłkarza, a zwłaszcza takiego pokroju jak mój wujek, i na dodatek sam w to wchodzisz, nikt jakoś specjalnie nie zwraca uwagi na twoje umiejętności, tylko na nazwisko. Więc mimo, że starałem się jak mogłem, kilku chłopców z Barcy uważało mnie tylko za rozkapryszonego bratanka Messiego. Jeden nawet miał mnie za zagrożenie. Munir El Haddadi. I wierz mi, naprawdę gdzieś miał to, że ja nie chciałem być dla niego wrogiem ani niczym w tym charakterze.— Vasco odetchnął głęboko i przeniósł wzrok na swoje dłonie.— Więc postanowił pozbyć się kogoś, kto za bardzo się wyróżniał. 
 Elena zmrużyła lekko powieki i przechyliła głowę. 
—I co on ma do tego?— spytała, wskazując na jego obitą kość jarzmową. 
—Właśnie. Munir należy do osób, które bardzo uparcie dążą do celu. Więc jak postanowił, tak zrobił. Był w La Masii pewien fizjoterapeuta, Jorge Mendez. Często rzucał w moją stronę różne komentarze dotyczące Leo, jego kariery i całej mojej rodziny. Bardzo mnie nie lubił, chyba głównie za nazwisko.— Głos Vasco był spokojny, bardzo opanowany. — Dla Munira to była okazja życia. Pewnej nocy, kiedy samochód Mendeza stał pod szkółką, El Haddadi oblał go benzyną. A później podpalił. I wszystko złożył na mnie. Oczywiście wyrzucono mnie z Barcelony. 
—Tak po prostu? Nie broniłeś się?— spytała zaintrygowana Elena. Wyglądała na naprawdę przejętą.
—Nie miałem żadnych dowodów na swoją niewinność— odparł bezradnie Vasco— Żadnych listów, wiadomości, zdjęć. Nic. Moje słowo przeciw jego. Konflikt z tym lekarzem bardzo mnie obciążał, a że nie słynąłem raczej z nieśmiałości, po tym, co mówił o mojej rodzinie, byłem pierwszym podejrzanym...Więc odpuściłem. Ja tak, ale Leo nie mógł tego przeboleć. Niby się z tym pogodził, ale, jak się dowiedziałem, pytał trenera o mój kontrakt. Rozumiesz? O MÓJ kontrakt. On nie odpuścił. Traf chciał, że Munir się o tym wszystkim dowiedział. Uznał to za jakąś próbę bycia lepszym niż on. Więc postanowił ostatecznie wybić mi ją z głowy. Jak widzisz, bardzo dosłownie— zaironizował, po czym spuścił wzrok— Wiele razy chciałem wrócić do piłki. To ona czyniła mnie tym, kim byłem w oczach wszystkich. Kim jestem teraz? Tego sam już nie jestem pewien.
 Elena przez chwilę patrzyła na niego nieobecnym wzrokiem, a on czekał na jakiekolwiek słowo z jej strony. Kiedy jednak wciąż milczała, wstał z krzesła i ruszył w stronę swojej wygodnej sofy.
—I to by było na tyle, jeżeli chodzi o historię mojego życia— powiedział, kiedy już opadł na miękkie, brązowe poduszki. 
—A Leo? Co on o tym wszystkim myśli?— wciąż pytała rudowłosa, po chwili siadając tuż obok niego. Opowieść Vasco widocznie bardzo ją zainteresowała, bo patrzyła na chłopaka oczekująco, jak pięciolatek, który właśnie zapytał mamę, skąd się biorą dzieci.
 Messi zaczął się bawić paskiem od zegarka.
—Nic. On nie wie, że to nie byłem ja. Mimo, że nigdy tego nie potwierdziłem, on myśli, że ja rzeczywiście podpaliłem ten samochód— powiedział cicho.
 Elena otworzyła szerzej oczy. Podwinęła jedną nogę pod siebie i w osłupieniu opadła na oparcie sofy.
—Tak samo jak mój ojciec. Od tamtego czasu nasze relacje trochę się zmieniły.— Vas spojrzał na dziewczynę, która wbiła wzrok w jakiś martwy punkt na ścianie— Mam wrażenie, że straciłem jego zaufanie. Przestać we mnie wierzyć. Przestał MI wierzyć.
 Rudowłosa skrzywiła się lekko i skierowała na niego swoje zielono-piwne tęczówki. 
—Nie mam jeszcze zdania o twoim ojcu, ale jeżeli Leo rzeczywiście nie wie o tym, co tam zaszło, myśli, że to ty podpaliłeś ten samochód, a mimo to próbuje ci pomóc, to jesteś chyba największym szczęściarzem na świecie, że taki człowiek jest twoim wujkiem— powiedziała, po czym przez chwilę intensywnie zastanawiała się nad czymś, co nie dawało jej spokoju. Nagle spytała— Dlaczego im nie powiedziałeś, jak było naprawdę? Pomijając już Barcelonę i piłkę, to przecież twoja rodzina. 
—A niby dlaczego mieliby mi uwierzyć? Byłem tylko nastolatkiem, który miał szemranych kolegów i właśnie stracił możliwość rozwijania swojej pasji. Już wtedy nie byłem zbyt wiarygodny.— Vasco uśmiechnął się smutno. 
—Ja bym ci uwierzyła— powiedziała śmiertelnie poważnie. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, emanując pewnością, po czym uśmiechnęła się pobłażliwie i dodała— Żartowałam. 
______________________________________________________

Jestem! 
Przepraszam was, że tak ostatnio słabo z moją aktywnością, ale wiecie, koniec semesrtu, poprawki i te sprawy.
Mam nadzieję, że teraz, kiedy już wiecie o całej sprawie, sytuacja wam się trochę rozjaśniła. 
Ale co będzie z przyszłością Vasco? Co z zawieszeniem Leo? I kim będzie bardzo ważna postać w tej historii, którą poznamy już niedługo?
Mam nadzieję, że trochę was zaciekawiłam :D
Buziaki :* ♥

5 komentarzy:

  1. Oj, cholernie mnie zaciekawiłaś. :D Teraz sprawa z Vasco wygląda nieco inaczej. El się chyba do niego przekonała, a on faktycznie powinien szczerze pogadać z Leo. A Leo z kolei wszystko powiedzieć Lucho. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupi Munir...
    A Vasco nie lepszy, bo wszystko zataił w sobie i nie walczył o to co mu się należy, a przez to ten chłystek gra sobie w pierwszym składzie...
    On naprawdę powinien porozmawiać o tym z Leo, a przede wszystkim wyjawić tą całą tajemnice.
    Do tego powinien odbudować relację z ojcem.
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego się nie spodziewałam! I nie wierzę, że Vasco nawet nie próbował się bronić, szczególnie, że przecież kocha piłkę. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Czekam na następny :)

    Pozdrawiam,
    Ana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój ulubiony rozdział, zdecydowanie! W końcu dostałam to, na co czekałam :D
    Powiem Ci, nie spodziewałam się, że Munir może zrobić coś aż tak okropnego. Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie na jaw i dostanie za swoje. Ale Vasco powinien walczyć o to, co mu się należy! A przede wszystkim powiedzieć Leo jaka jest prawda, on z pewnością by mu uwierzył :)
    Kurcze, tak mi się podobał rozdział, że chyba przeczytam jeszcze raz :D
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O, teraz mogę spojrzeć na niego nieco inaczej, ale nadal nie darzę go zbytnią sympatią, bo ciągle szkoda mi Leo. Ma wiele problemów przez niego, a może gdyby prawda wyszła na jaw to wszystko, by się jakoś poukładało?

    OdpowiedzUsuń